3 lutego 2016

IV

Patrzyłam jak chłopak wskakuje za kierownicę swojego auta i odpala silnik. Byłam na niego wściekła. Miałam ochotę go udusić. Moje pierwsze wrażenie z parku o nim całkowicie różniło się od tego co właśnie zobaczyłam. Wydał mi się sympatycznym człowiekiem, jednak myliłam się co do niego, i to bardzo. Wyjeżdżając z parkingu szpitala minął mnie błyskając światłami. Dostrzegłam w ułamku sekundy jego twarz oświetloną latarnią drogową. Wyglądała oszałamiająco groźnie i przystojnie. Cienie uwydatniły jego kości policzkowe oraz nieprzeniknione, czarne oczy. Nasze spojrzenia się spotkały. Zmusiłam się do odwrócenia wzroku i wymazania z pamięci tego obrazu. Byłam pewna, że będzie mnie odwiedzał w najbliższym czasie często. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego po dzisiejszym wieczorze. Dopiero go spotkałam, a już żywiłam do niego negatywne emocje. Odwróciłam się w stronę dużego, oświetlonego budynku. Zamierzałam dowiedzieć się co dzieje się z Krzyśkiem.
***
- Czy mogłaby mi pani powiedzieć co dzieje się z chłopakiem, który niedawno został przywieziony przeze mnie i... - nie wiedziałam jak nazwać osobę, która mi pomogła. - Przeze mnie - dokończyłam trochę zdławionym głosem. Nachyliłam się w stronę recepcjonistki i minimalnie się uśmiechnęłam.
- Jest teraz na badaniach. Czy pani jest z rodziny? - zaczęła przebierać w stosie papierów pod jej rękoma. Spoglądnęła na mnie szybko. - A z panią wszystko w porządku? Nie wygląda pani za dobrze - zmarszczyła czoło i widać było, że w końcu zainteresowała się mną.
- Naprawdę czuję się świetnie - machnęłam lekceważąco dłonią. - Może troszkę jestem zmęczona ale to nic. Jestem byłą dziewczyną Krzyśka - westchnęłam i rozglądnęłam się dookoła. Wszędzie było biało-zielono. Pod ścianami stały rzędem krzesełka, a nad nimi wisiały różne, kolorowe plakaty z informacjami o chorobach. O tej porze kończyły się wizyty u chorych, więc na korytarzach zobaczyłam wielu ludzi zmierzających w stronę wyjścia głównego. Pielęgniarki chodziły od pokoju do pokoju. Salowy gdzieś w rogu szykował sprzęt do sprzątania.
- ...niech pani usiądzie gdzieś tu niedaleko i poczeka na służby. Jak tylko pan Lisiecki wróci z badań postaram się przekazać co z nim jest - usłyszałam z ust kobiety koniec jej wypowiedzi. Skinęłam tylko głową na znak, że zrozumiałam co do mnie powiedziała i odeszłam na bok. Znalazłam gdzieś na uboczu wolne krzesełko. Opadłam na nie z westchnieniem i schowałam twarz w dłonie, opierając łokcie na kolanach. Pod opuszkami palców poczułam, że na policzkach mam zaschnięte błoto. Wzrokiem przeczesałam jeszcze raz hol szpitala. Nie dostrzegłam żadnych drzwi, które mogłyby się okazać drzwiami do łazienki. Podniosłam się z siedzenia i podeszłam do przypadkowej osoby, która wyglądała jakby tu pracowała.
- Przepraszam. Gdzie znajdę tu toaletę? - zmusiłam się do uśmiechu. W moją stronę obrócił się mężczyzna. Był to salowy, którego wcześniej widziałam. Oceniłam, że miał ponad dwadzieścia lat. Ciemne blond włosy ułożone w nieładzie i niebieskie oczy. Był ze mną równy wzrostem.
- Idź tamtym korytarzem do końca - wskazał machnięciem ręki kierunek, w który miałam się udać. - Na końcu wejdź w prawe drzwi - wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Podziękowałam mu. Z ulgą poszłam we wskazane miejsce. W środku opłukałam buzię i zmyłam z niej cały brud. Umyłam zranione dłonie i wróciłam na krzesełko. Oparłam się wygodnie o ścianę i czekałam.
***
Po jakimś czasie ktoś mnie obudził. Jasne światło boleśnie raziło oczy. Musiałam mrugać przez kilka sekund, żeby przyzwyczaić się do blasku żarówek. Obok siedziała młoda pielęgniarka i przyglądała mi się z nieodgadniętym wyrazem twarzy.
- Przepraszam, że cię obudziłam ale chciałaś wiedzieć co dzieje się z twoim chłopakiem - zaczęła.
- Byłym - szybko ją poprawiłam. - Proszę mówić - wyprostowałam się i poczułam ból w mięśniach wywołany moją pozycją, w której spałam.
- No więc...jest mocno pobity. Ma lekkie wstrząśnienie mózgu. Ciało w  siniakach i zadrapaniach. Stan ogólny poprawny - zaczęła wymieniać, a z każdym jej słowem robiło mi się lżej na duszy. - Gdy spałaś była policja. Nie budzili cię, bo dostali zeznania od chłopaka, z którym przywiozłaś poszkodowanego. Uznali więc, że skontaktują się z tobą jutro - uśmiechnęła się pocieszająco. Moje myśli zaczęły szaleńczo gonić. Jednak został.  - Dzisiaj nie możesz już go odwiedzić. Pójdź do domu. Późno już - wstała i poprawiła swój ubiór. Odchodząc dodała jeszcze: - Zostaw w recepcji jakiś telefon kontaktowy.
Przetarłam oczy. Może jednak nie był taki zły? Po co ja w ogóle zawracam sobie tym człowiekiem głowę? Odgoniłam wszelakie myśli i podeszłam do lady, za którą siedziała kobieta. Chyba mnie poznała bo wyciągnęła w moją stronę karteczkę z długopisem i nie odezwała się ani słowem. Zapisałam na papierze ciąg liczb. Na koniec podpisałam się imieniem oraz nazwiskiem, przesunęłam oba przedmioty w stronę dłoni recepcjonistki.
- Do widzenia! - pożegnałam się i opuściłam budynek bardzo powoli. Byłam zmęczona, głodna, a głowa rozbolała mnie od natłoku myśli. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do rodzicielki. Wystraszona powiedziała mi, że zaraz będzie na miejscu. Objęłam się rękoma i wystawiłam twarz w stronę wiejącego wiatru, by orzeźwić się chociaż troszkę. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się zimnymi podmuchami, które straciły na sile przez czas kiedy znalazłam się w szpitalu. Zrobiło się ciemniej niż przedtem. Całkowicie pogubiłam się w godzinach, więc musiałam sięgnąć po komórkę. Na wyświetlaczu widniała 20:54. Nie mogłam uwierzyć, że tyle czasu przeleciało mi przez palce. Obejrzałam się za siebie i dostrzegłam postać wychodzącą z budynku. Tego było już za wiele. To chłopak, który pomógł mi z przewiezieniem Krzyśka tutaj. Musiał mnie nie zauważyć, bo ruszył w lewo i szybkim krokiem skierował się na parking. Musiałam przyznać, że zadziwiał mnie za każdym razem kiedy go spotykałam. W tej samej chwili zatrzymała się obok mama i szybko wskoczyłam na siedzenie pasażera.
__________________________________
Jakoś skleciłam ten rozdział ;) Mam ogromną nadzieję, że wyszło z tego cokolwiek. Przepraszam z całego serca, że musieliście tyle czekać na kolejną część ale w ostatnich dniach sporo się działo i nie miałam głowy ani weny do pisania.  Zachęcam do pozostawienia po sobie komentarza z opinią :)
Dziękuję za dzisiaj i serdecznie pozdrawiam!
Ps. Jeśli pojawią się jakieś błędy - przepraszam.

1 komentarz:

  1. Rozdział jest genialny, przeczytałam jednym tchem ;) Intryguje mnie zachowanie tego chłopaka, nie mogę odgadnąć dlaczego wrócił, czemu się tak zachowuje. Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam gorąco, Kasia ;*
    escape-in-your-arms.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń