19 lipca 2016

VII (end)

Szybkie spojrzenie na scenkę, która się przede mną rozgrywała i wszystko zrozumiałem. Wszystkie elementy układanki złożyły się w jedno. Zrozumiałem dziwne zachowanie dziewczyny, jej oschłość wobec mnie. Człowiek leżący na łóżku szpitalnym po prostu był w bliskich stosunkach z nią. Na moje oko zbyt bliskich. Zamarła cisza. Wlepiały się we mnie dwie pary oczu.  Nie zamierzałem znaleźć się w takiej sytuacji. To miało wyglądać całkowicie inaczej. Miałem porozmawiać z tym gościem, przedstawić pokrótce zdarzenie, które miało miejsce wczoraj i dowiedzieć się o Justynie jak najwięcej. Potem ulotnić się z tego miejsca, by wykombinować jak zaprosić tą pannę na wspólne wyjście. W tym momencie cały misterny plan szlag trafił. Zmarszczyłem brwi i ogarnąłem myśli.

- Hej! Wpadłem zobaczyć jak się czujesz - zacząłem. - Piotrek jestem - dodałem i podszedłem do łóżka, by uścisnąć dłoń poszkodowanego. Dziewczyna patrzyła na nas  i nie bardzo wiedziałem co dzieje się w jej głowie. Zacisnęła usta w wąską linię, próbowała robić dobrą minę do złej gry. Oczy biegały jej od jednego z nas do drugiego. Ręce zaciskała na torebce, która leżała na kolanach. 

- Cześć. Krzysiek. Dziękuję, już wszystko jest okej. No i dziękuję za pomoc - usłyszałem z ust chłopaka.

Kiwnąłem im głową i obróciłem się na pięcie. Złapałem szybko za klamkę, nacisnąłem ją i otworzyłem drzwi. Miałem dość ich wszystkich. Ludzie wokół wydawali mi się smutni i współczujący. Czułem na sobie wzrok młodych pielęgniarek, które bardzo mocno interesowały się moją osobą i prawie rozbierały mnie wzrokiem. Jak najszybciej przemierzałem korytarze do wyjścia. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. 

 *kilka tygodni później* 

W całej sali gimnastycznej dudniła muzyka z głośników.  Naprzeciwko mnie znajdował się niewysoki podest, który miał być prowizoryczną sceną, po której porozstawiano głośniki, mikrofony i różne instrumenty. Pomieszczenie udekorowane było ciemnymi, lśniącymi materiałami oraz kolorowymi lampkami, które odbijały się w tkaninach niczym rój gwiazd na niebie. Panował półmrok, gdyż okna zasłonięto roletami, by nadać temu koncertowi nastrój. Wokół przechodziło mnóstwo ludzi, którzy szukali swoich stref do stania. Moja znajdowała się tuż przy drzwiach prowadzących na długi korytarz i toalety. Do rozpoczęcia zostało już tylko kilka minut. Osoby odpowiedzialne za sprzęt sprawdzały czy wszystko działa jak należy i poprosili o ciszę. Sala wypełniła się prawie po same brzegi. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu ludzi w tym miejscu. Przeciskałam się w tłumie do swojej strefy, przy czym rozglądałam się dookoła by odnaleźć znajomą sylwetkę. Nagle zewsząd rozległy się krzyki i piski, które niemal doprowadziły do pęknięcia moich bębenków w uszach, ponieważ artyści wyszli na scenę. Pozdrowili tłum i rozpoczęli grać swoją najsłynniejszą piosenkę. Dotarłam do celu i stanęłam gdzieś z boku. Na moje usta wszedł uśmiech, ale gdzieś po zakamarkach mojej głowy błąkała się samotna myśl o chłopaku. Powinien być tu punktualnie. Obiecywał, że na pewno się zjawi, a na razie nigdzie go nie widziałam. Jakoś nie potrafiłam się bawić z poczuciem jego braku.
Z chwili na chwilę impreza się rozkręcała. Było gorąco jak w piekle, głośno jak w ulu i duszno. Gdy już całkowicie straciłam nadzieję na spotkanie z Piotrkiem zaczęłam zbierać się do wyjścia. Jednak słysząc kolejną piosenkę, która łupnęła z głośników zostałam jeszcze moment. I gdy tak skakałam wraz z innymi i śpiewałam jak potłuczona, zagłuszana wokalistą zobaczyłam go. Był ubrany na czarno. Niesamowicie wyróżniał się w tłumie tych wszystkich osób. Na jego widok moje serce od razu zaczęło szybciej bić. Miał czarną koszulę, wąskie spodnie oraz ciemne buty. Wyglądał na niezadowolonego i ewidentnie gdzieś się spieszył. Stanęłam zadowolona, cała w skowronkach i rozłożyłam ramiona w powitalnym geście. On minął mnie jakieś 3 metry obok i wypadł szybko przez drzwi. Stałam tam jak słup soli, zdezorientowana i gdy poczułam na sobie wzrok innych, którzy patrzyli na mnie z politowaniem, obróciłam się na pięcie i wybiegłam za nim. Uderzyło we mnie chłodne powietrze. Poczułam, że jestem niesamowicie rozpalona, a moje policzki płoną czerwienią. Dogoniłam chłopaka w korytarzyku prowadzącym do wyjścia ewakuacyjnego.
- Zaczekaj! - zawołałam za nim. Piotrek obrócił się gwałtownym ruchem i przeleciał wzrokiem po mnie. Jego mina wyrażała niezadowolenie.
- Co? Śpieszę się - rzucił przez ramię, szedł dalej. Byłam zrezygnowana i czułam tępy ból w okolicach skroni ale nadal wytrwale szłam za nim. - Zaraz zacznie się spotkanie. - dodał od niechcenia.
- Proszę, daj mi chociaż chwilę - błagalnie spojrzałam na niego coraz bardziej roztrzęsiona. Nie miałam już sił iść za nim.
Zatrzymał się przy skrzyni, którą wykorzystuje się na lekcjach wychowania fizycznego. Westchnął zniecierpliwiony i przyjrzał mi się. Miałam na sobie ciemną sukienkę do kolan, wygodne trampki, a włosy rozpuszczone.
- Przytul mnie chociaż - stanęłam przed nim i zadarłam głowę lekko w górę, bo zdecydowanie był ode mnie wyższy. - Nie widzieliśmy się tyle... - mruknęłam cicho.
Nadal się nie poruszył, tylko spojrzał w jakiś punkt za mną. Dostrzegłam jak jego mięśnie pod koszulą się rozluźniają, oczy stają się spokojniejsze. Wyciągnął rękę w moją stronę i przyciągnął do siebie. Objęłam go mocno, opierając się głową o jego klatkę piersiową.
- Oh..mała - westchnął w moje włosy i złożył na nich czuły pocałunek. Tyle mi wystarczyło. Czułam się tak szczęśliwa jak nigdy. Nagle złapał mnie mocno w pasie, podniósł do góry i usadził na skrzyni. - Tak lepiej - uśmiechnął się promiennie, a we mnie serce rozpłynęło się pod wpływem tego co zobaczyłam. Teraz to ja pocałowałam go w czoło, przytulając mocno do siebie.
- Musisz już iść? - zapytałam z lekką dozą smutku. Nie ukrywałam swoich uczuć.
- Niestety - odpowiedział nadal mnie przytulając. Po chwili wyswobodził się spokojnie z objęć i podniósł wzrok na mnie. Wyciągnął dłoń w stronę mojej twarzy. Zawahał się na sekundę, a potem dotknął policzka. Przejechał po nim kciukiem. - To nie potrwa długo. Do zobaczenia. Pa - uśmiechnął się, poprawił kołnierzyk i ruszył do wyjścia.
- Pa - rzuciłam za nim, wysyłając przy tym buziaka.

----------------------------------------------------

I to by było na tyle moi Kochani. Wiem, że ten tekst może być niespójny czy niezrozumiały. Nie mam już pomysłu na dalsze pisanie. To co jest wyżej jest właśnie zakończeniem tego wszystkiego. Chcę Wam podziękować za wsparcie i wszystkie komentarze, a także przeprosić za to, że tyle musieliście czekać na kolejne rozdziały. 

To już koniec! Ostatni już raz tutaj serdecznie pozdrawiam :)

Zapraszam na:

* instagram: paolix16

* inny blog (zakończony): Między siatką a blokiem